wtorek, 8 czerwca 2010

Wolny kawałek ściany...







...aż trudno mi samej uwierzyć, że w naszym mikroskopijnym wręcz mieszkaniu udało się znaleźć jeszcze jakiś wolny kawałek ściany…właściwie maksymalnie zagospodarowany jest każdy kącik, a tu proszę pozwoliłam sobie na taką ekstrawagancję…
…ekstrawagancja, bo bez niego mogłabym się obejść, bo to miejsce mogłabym wykorzystać jakoś bardziej praktycznie…
…tak, tak, mam małe wyrzuty sumienia, mój M. skwitował go krótko „…to zbytek…”
…no, ale że był moim marzeniem od bardzo dawna, jest wreszcie, dotarł w jednym całym kawałku przesyłką kurierską, więc mam w końcu swój własny upragniony KOMINEK, a raczej jego atrapę, ale tylko to wchodziło w rachubę…
więc szczęśliwa jestem bardzo, choć jego kolor….? spodziewałam się czegoś innego, no ale na to zawsze można coś zaradzić, na razie pozostanie w oryginalnej wersji…
…wszystko, co wokół niego to tak na szybko, miejsce zapełniło się w ciągu kilku sekund, pewnie zmieni się jeszcze niezliczoną ilość razy…
…pokazuję, choć brakuje jeszcze najważniejszego elementu, wielkiego zegara, którego szukałam trochę długoooo…pewnie, że widziałam piękne, ale nie w tym kształcie ani rozmiarze, więc ten mój wymarzony przyjedzie do mnie pod koniec czerwca z UK, oby tylko w jednym kawałku…wtedy pokażę kąt jeszcze raz…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz